Smoki,
smoczyce i inne takie
(czyli smok w roli psychologa)
|
oś
stuknęło w okno. Pazur, paszcza pozioma źrenica.
Otworzyłam okno.
-
Co robisz? - smok uśmiechnął się pokazując cały garnitur zębów.
- Uczę się - małe kłamstewko.
- Po co? - zdziwił się
smok.
- Żeby zdać egzamin - wzruszyłam
ramionami, potwór przyjrzał mi się.
- Źle wyglądasz - stwierdził.
- Słuchaj, jest dwunasta
w nocy, czytam przy jakimś lewym świetle. Czego ty ode mnie wymagasz?
- wkurzyłam się.
- Nie, nie... to coś innego
- zastanowiła się bestia - przerwij na moment i pogadaj ze mną.
- Nie mam czego przerywać,
jeszcze nie zaczęłam - wygadałam się...
- No to tym lepiej... nic
nie zapomnisz - uśmiechnął się znowu... Doktor Słomka chyba nie chciałby
mieć takiego pacjenta...
- Dobra - zrezygnowana
usiadłam na parapecie - to o czym chcesz pogadać.
- Eee, tak sobie. Dawno
się nie wdzieliśmy - smok wygodnie, na ile to było możliwe usadowił
się na podwórku przed blokiem. Ogon chyba wychodził aż na Niepodległości...
Miejmy nadzieję że nic nie będzie jechało...
- Taaa. Masz rację. Trochę
mi było tęskno do ciebie. Czemu nie przychodziłeś?
- Wiesz... wystraszyłem
się tego, który cię tak często do domu odprowadzał... co z nim? Dawno
go nie widziałem - zaciekawił się.
- A nie wiem... wystraszył
się mnie i uciekł.
- Do innej? - zainteresował
się smok.
- A co mi do tego???? -
wzburzyłam się.
- Chyba jednak dużo...
ręce ci się zaczęły trząść.
- To nie od tego... od
paru dni jem kromkę chleba dziennie.
- A potem się dziwisz,
że nie jemy dziewic???? - zarechotał smok - ciągle się tylko odchudzacie.
Po co, dla tych wypierdków w zbrojach? - dodał ironicznie.
- Te, nie przesadzaj! Jak
bym chciała schudnąć to bym wcale nie jadła. Ja się tylko podtrzymuję
przy życiu. Co by Tolkiena dożyć. - uniosłam się honorem - ważę 60 kilo,
tyle ile powinnam. Co się będę obżerać...
- Teraz ty przesadzasz!
Co ci jest? - zaniepokoił się smok - martwię się o ciebie. Trochę przygasłaś,
zszarzałaś. 3 tygodnie temu promieniałaś, oczy ci błyszczały, szukałaś
życia, a teraz? Życie szuka ciebie, a ty się chowasz! Przez niego? Nie
przejmuj się! Masz w końcu smoka! - to była chyba najdłuższa jego wypowiedź
od kiedy się znamy. Lekko się zaskoczyłam... No proszę. Jeszcze jeden
od prawienia morałów.
- Daj mi spokój. Chcę o
nim zapomnieć. A takie gadanie wcale mi nie pomaga. Jest jeszcze gorzej.
Przypominają mi się ciepłe chwile, potem patrzę w teraźniejszość i co
widzę? Lód!
- A nie egzamin?
- EGZAMIN TEŻ!!
- Wiesz co, zmienię się
w człowieka i dam mu w ryj! - żeby o tym choćby pomyśleć, musiał mnie
lubić.
- On ma twarz, ryje mają
świnie, zresztą nie musisz się tak poświęcać. Wiem, że postać człowieka
jest wyjątkowo obrzydliwa dla was, smoków.
- Ryj ma! - tupną nogą
smok, mój kot spadł z kaloryfera.
- Nie tup! Pobudzisz sąsiadów
- zaniepokoiłam się - Ewentualnie mogę się zgodzić na mordę albo pysk,
ale nie na ryj. Kiedyś może tak, ale obecnie nie...
- Masz rację, co będziesz
obrażać wieprzowinkę - ciamknął smok.
- NIE O TO MI CHODZI! Ryj
jest wyjątkowo obrzydliwym określeniem na twarzoczaszkę...
-
Dobra, dobra. No to zmienię się w człowieka i dogadam mu - uparte zwierze.
- Nie da rady. Nic nie
dociera. To znaczy może dociera, ale nie wiem czy trawi - machnęłam
ręką - bo informacji zwrotnych nie ma albo są w stanie szczątkowym.
- Te, to o co poszło???
- smoczek oczywiście wszędzie węszy sensację.
- ? - zrobiłam głupią minę
- mnie się pytasz? Ja się mogę jedynie domyślać co mu siedzi między
uszami...
- Bród.
- Też... co?! Skończ! -
czasem smok na siłę chciał mnie rozbawić, co najczęściej kończyło się
moją furią i jego przepraszaniem. Fajnie tak, jak duża potwora tuli
uszy po sobie. Ale chwilowo już nie miałam siły na żadne zaangażowanie
emocjonalne - on jest jakiś inny...
- A próbowałaś przetłumaczyć
mu to ręcznie - smok wyczuł, że dziś awantury nie będzie...
- No coś ty... mam się
tak poniżać? Nie przesadzaj... próbowałam inaczej.
- To jak?
- Cierpliwie czekałam,
aż mi wytłumaczy o co biega.
- No i?
- No i, no i... rany...
daj dokończyć. No i jak mi nitka cierpliwości pękła zapytałam wprost...
no prawie wprost...
- I co?
- Dopytujesz się jak przekupa.
No i d...
-Ależ
... - żachnął się smok - jak ty mówisz....
- CICHO!
Ja mówię ty siedzisz cicho - pogroziłam mu pięścią. Teraz on zrobił
głupią minę - no i jest teraz gorzej niż było. E. Zresztą gościu przeczy
sam sobie. Nie wiem co myśleć.
- Ty
- wtrącił się smok - może on jeszcze skacze z dywanu na podłogę i wspina
się po nodze od krzesła?
- A
wiesz - zastanowiłam się - to może być racja. TYLKO CHOLERA CZEMU SIĘ
TAK FAJNIE ZAPOWIADAŁO!!!!!!!!!!!?????????????
- Nie
krzycz - smok podrapał się w uchu - bębenki mi popękają
- Wybacz - teraz ja stuliłam
uszy po sobie. Muszę trochę nad sobą panować, co by powiedzieli sąsiedzi
jakby zobaczyli że na ich podwórku siedzi smok i gada w najlepsze z
jakąś dziewczyną... Lepiej nie myśleć...
- Ale o co poszło!?
- Powiem ci na ucho - szepnęłam
konspiracyjnie
- Chyba żartujesz!
- Siedź cicho, bo jak głośno
powiesz to się zapisze!
- Dobra, dobra. Słucham.
Ucho smoka nachyliło się do okna... W paru zdaniach wyjaśniłam mu "o
co poszło" moim zdaniem.
- Te, wiesz co, dziwny
jakiś - powiedział po wysłuchaniu smok.
- No, ale nie wiem czy
to akurat o to chodziło. Z wami tak jest?
- Z nami??? - oburzył się
smok
- No z wami. Z facetami?
- Wypraszam sobie. JA jestem
SMOKIEM a nie facetem. Poza tym my SMOKI - zaznaczył - takie sprawy
załatwiamy inaczej - napuszył się z dumy
- E? A jak? - zaciekawiłam
się.
- Wiesz zanim podejdziemy
do smoczycy, próbujemy wybadać środowisko w jakim żyje, co lubi jeść,
jak spędza wolny czas. Potem, ot tak sobie zaczynami się obok niej kręcić.
Zagadujemy. Potem odchodzimy. A za jakiś czas próbujemy umówić się na
wspólny lot - spojrzał na mnie - co tak kiwasz głową?
- Taa, na wspólny lot w
stronę zachodzącego słońca żeby dzień się nigdy nie skończył.
- No skąd to znasz?
- Z takiego listu... Z
głowy baranie! Ciebie też mam w głowie więc się nie dziw.
- Ale ja jestem realny!
- Dobra, nie chce mi się
kłócić. - wzruszyłam - Powiedz co dalej, a potem ja ci coś powiem na
ten temat.
- Wypytujesz się jak przekupa.
- A ty mnie małpujesz.
- Wypraszam sobie - prychnął
smok - przyrównanie do człekokształtnych.
- Wybacz. Mów dalej.
- No i jak się zgodzi idziemy
sobie polatać, a potem kolacja... reszty ci nie opowiadam... dzieciak
jeszcze jesteś.
- Ej! Mam prawie 21 lat
i jestem urzędowo uznana za dorosłą przynajmniej w moim społeczeństwie.
Poza tym wiem co się robi po kolacji. To znaczy czasem. Nie zawsze...
to nie jest akurat ważne. Ale powiem ci, że u nas, wśród ludzi odbywa
się to tak samo. Tylko zamiast zagadywanek są teraz e-maile albo Smsy.
Zrywa się też przez Smsy... wiesz w dobie internetu... heh - spojrzałam
na zegarek - RANY! SŁUCHAJ GADAMY JUŻ GODZINĘ A JA JUTRO MAM EGZAMIN
O 16-tej. TO ZNACZY DZIŚ...
- A jak nie zdasz to co?
- zainteresował się smok
- To 4 lutego mam drugi
- To co panikujesz?
- Bo jak zdam ten to mam
więcej czasu na coś innego.
- Na co?
- Na inne egzaminy i pogaduszki
z upierdliwymi smokami.
- Taaa. Dzięki za tego
upierdliwego smoka...
- Nie ma za co... - uśmiechnęłam
się słodziutko.
- To ja lecę. A nim się
nie przejmuj. Zemścij się - postawił uszy na sztorc i oko mu błysnęło...
- A co ja, baba jestem,
żeby się mścić? Poza tym nie mam ochoty się tak poniżać.
- No to głowa do góry!
Pokaż że masz go w... - no nie! Mój smok ma za dużo ludzkich cech!
- Nie kończ proszę.
- Ale głowa do góry i nie
płacz.
- Nie płaczę już od ponad
tygodnia... nie mam czym - wzruszyłam ramionami.
- Tym lepiej dla ciebie.
- Taaa, może to i lepiej
- było mi wszystko jedno - przynajmniej miałam skośne oczy.
- No tak... i czerwony
nos, twarz i w ogóle. Zobaczysz, może wróci - chyba bestia chciała mnie
pogłaskać po głowie. Usunęłam się... tak na wszelki wypadek
- Nigdy nie wróci. Oddałam
mu Różę.
- Różę? - zdziwił się smok
- No. Coś co w jakiś sposób
wiązało mnie z nim. Choć nie koniecznie jego ze mną. Poza tym... nie
wiem.. chyba nie było szansy powrotu.. Sama nie wiem czy.. a zresztą..
zastanów się czy miało by to jakiś sens...
- Może by miało....
- Czy ja wiem...
- To zależy tylko od ciebie
- uśmiechnął się ironicznie - może się z nim pobawisz?
- Zależy też od ciebie.
A zabawa... hmm od tego mam innych - kolejny słodki uśmiech...
- Zależy od emnie? - głupia
mina smoka.
- Ty byłeś w mojej głowie
pierwszy - stwierdziłam fakt.
- taaaa? - zaskoczenie
smoka wygląda dość nietypowo.
- No... Powiedzmy - uśmiechnęłam
się
- Dobra... to jak by co
to razem uzgodnimy.
- Dobra, leć już.
- Pa.
Po dwóch godzinach przez
uchylone okno wpadła kiść winogron ananas i mały bursztyn. Jak to miło,
że ktoś czasem myśli o tobie. Choćby był to tylko smok, a może aż smok.
A na egzamin nieprzygotowana i pierwszy raz w życiu zostałam wyrzucona
z sali.
Na szczęście 4 lutego pierwszy termin.